Hollywood zapomniało, co się robi z ludzkim ciałem. Ta prawda przenika dziś do każdego gatunku filmowego. Musicalom brakuje dowcipu i zrozumienia, że nie tylko twarz może opowiadać historię. Filmy superbohaterskie i franczyzy utrzymują niefortunną kontrolę nad przemysłem, ale czynią czytelnym całkowity brak seksu w amerykańskim kinie jako całości. Tegoroczna adaptacja Mortal Kombat - która pojawiła się jednocześnie w kinach i na HBO Max - to kolejne marne przypomnienie, że Hollywood porzuciło szczerą przyjemność, jaką dają filmy akcji: skierowanie kamery na osobę w ruchu, by pokazać jej piękno i dzikość.
Wybierając Mortal Kombat, byłem żądny specyficznej mieszanki głupoty i figlarnej fizyczności, jaką zapewnia sama gra wideo. Nie chciałem głębi, inteligencji ani górnolotnych wywrotów. Chciałem gorących kolesi i panienek walczących z potworami w najbardziej krwawy i pomysłowy sposób, jak to tylko możliwe. Chciałem widzieć ludzi wyrywających kręgosłupy i wbijających miecze w oczodoły swoich wrogów.
Biorąc to pod uwagę, Mortal Kombat jest ostatnim rodzajem filmu, który wymaga wyjaśnień. Ale scenarzyści Greg Russo i Dave Callaham przyjmują zawiłe podejście do narracji, więc przypuszczam, że jakieś wyjaśnienie jest w porządku. Oryginał śledzi Johnny Cage, Liu Kang, i Sonya Blade, wojowników w rodzaju, którzy są wezwani do udziału w turnieju, który określi losy świata, a.k.a. Earthrealm. Choć w dużej mierze jest to zespół, ta reimaginacja skupia się na jedynym żyjącym członku linii krwi Scorpiona (jednej z najbardziej ikonicznych postaci franczyzy, tutaj granej z odpowiednią mieszanką zemsty i determinacji przez Hiroyuki Sanadę), Cole'u Youngu (wyjątkowo nijaki Lewis Tan), niegdyś utalentowany wojownik teraz robi tandetne mecze za niewielkie wynagrodzenie, który zostaje wciągnięty do tej realm-spanning sagi przez weteranów armii Jax (Mehcad Brooks) i Sonya Blade (Jessica McNamee) po Sub-Zero, jeden z największych wrogów z Outworld, zaczyna polować na niego i jego rodzinę w dół. Cole zaczyna trenować w nadziei na obronę Earthrealm, a jego rodzina, z takich jak Shang Tsung (Chin Han) i jego legion skórzanych kochających złoczyńców (który obejmuje Sub-Zero). To powinno być śmieszne. Brzmi niedorzecznie. Ale twórcy zaangażowani w tworzenie tego filmu wydają się na to nie zgadzać, wybierając ponurość ponad zabawę i przyjemność, która powinna wynikać z założenia.