Godzilla vs. Kong (2021) - Recenzja filmu

Godzilla vs Kong to film głodny wielkiego ekranu. To powinno być zbiorowe, pełne ciała przedsięwzięcie, w którym widzowie gromadzą się wokół filmowego ringu bokserskiego i oglądają pojedynek dwóch ikon kultury. Ale na korzyść tego filmu - i na korzyść reżysera horrorów Adama Wingarda - przemawia fakt, że ten dreszczyk emocji nie jest całkowicie stracony, teraz gdy można go doświadczyć tylko w domu.

Jako ktoś, kto jest zdecydowanie za Godzillą, wciąż kibicowałem, gdy przerośnięta jaszczurka próbowała utopić Konga gdzieś w Oceanie Antarktycznym i płakałem z rozpaczy, gdy jego małpi przeciwnik obalił go w środku centrum Hong Kongu. Jako punkt kulminacyjny małej i nierównej serii, Godzilla vs Kong jest bardzo głupia - i tym bardziej przyjemna.

Jesteśmy daleko od Godzilli z 2014 roku, pierwszej pozycji w krótkotrwałym MonsterVerse Legendary. Tamten film dobrze poradził sobie z uchwyceniem podstawowej grozy oryginalnej kreacji studia Toho - demonicznej manifestacji traumy, jaką Japonia przeżyła po zrzuceniu bomb na Hiroszimę i Nagasaki. Nie ma tu tandetnych wietnamskich nawiązań Kong: Wyspa Czaszki (2017) czy wizualnej niespójności zalanego deszczem San Francisco w Godzilla: King of the Monsters (2019).

Dlaczego Kong i Godzilla chcą się bić? Słowa "starożytne rywalizacje" są okresowo przywoływane - i to wszystko, co dostajemy. Wierny formie, ludzkie postacie są nadal bezsensowne. Co jest najbardziej mylące w filmie Godzilla vs Kong to fakt, że wszyscy są przedstawieni tak swobodnie, że sugeruje to, że powinniśmy już ich znać i być zaangażowani w ich losy. W filmie Godzilla 2: Król potworów są tylko dwie znajome twarze - zbuntowana nastolatka Madison (Millie Bobby Brown) i jej ojciec (Kyle Chandler), wysoko postawiony w tajemniczej organizacji Monarch. Reszta - w tym Madison głupkowaty przyjaciel Josh (Julian Dennison), samotny naukowiec Dr Lind (Alexander Skarsgård) i "Kong Whisperer" Dr Andrews (Rebecca Hall) - wszystkie wydają się przeszczepione z poprzednich filmów, które istnieją tylko w jakiejś równoległej rzeczywistości.

Co oni wszyscy mają robić, jest równie niejasne. Madison, Josh i Bernie próbują dowiedzieć się, dlaczego Godzilla pojawiła się ponownie, podczas gdy dr Lind i dr Andrews mają Konga, który prowadzi ich do jądra Ziemi, które według nich zawiera potężne źródło mocy. Jest to objazd inspirowany Julesem Verne'em, który jest zaskakująco pomysłowy. To wszystko jest wypełniaczem pomiędzy walkami potworów, ale te sceny są tak górnolotne, że przynajmniej bawią. Scenariusz Erica Pearsona i Maxa Borensteina jest do głębi nielogiczny, aż do delirium, podczas gdy scenografia przyozdobiona jest neonami tak, że wszyscy wyglądają jak na cyberpunkowym laser tagu.

Najważniejsze w całym filmie Godzilla vs Kong jest to, jak potraktowano potwory, które już dawno straciły swoją tajemniczość. Teraz wreszcie czują się jak pełnowartościowe postacie. Otwarcie filmu uświetnia utwór "Over the Mountain, Across the Sea" Bobby'ego Vintona, który w uroczy sposób przedstawia nam poranną rutynę Konga: ziewanie, drapanie po tyłku, prysznic w wodospadzie. Co zabawne, małpa została tu napisana jako everyman, jak John McClane z "Die Hard", do tego stopnia, że dostaje nawet swój własny moment skoku z drogi do eksplozji. Godzilla, ze swoimi piorunującymi oczami i ciągłym krzykiem, jest raczej jak przerośnięty i bardzo zły chihuahua.

Kiedy walczą, ich starcia są w pewnym sensie realistyczne, nawet jeśli jeden z uczestników regularnie wystrzeliwuje z ust atomowy oddech. Nikt nie może zarzucić temu filmowi, że traktuje siebie zbyt poważnie - i to jest jego największa siła. https://vodfilmy.pl/seriale-online